Taylor's POV:
Siedziałam w pokoju słuchając muzyki i rysując sama nie wiem co. Nie miałam ochoty wychodzić z domu, bo padał deszcz. Wciągnęłam się w rysunek i nawet nie usłyszałam, że wołał mnie ojciec. Podniosłam głowę i ujrzałam jego twarz przede mną przez co wciągnęłam szybko powietrze.
- Tato, przestraszyłeś mnie - położyłam dłoń na klatce piersiowej spoglądając na niego.
- Ti, wołałem cię - usiadł obok mnie na łóżku. Zawsze lubił mówić na mnie Ti, uważał, że to słodkie, a wcale nie było. Kojarzyło mi się z jakimś gangsterem. Pasowało mi to.
- Tato, przestraszyłeś mnie - położyłam dłoń na klatce piersiowej spoglądając na niego.
- Ti, wołałem cię - usiadł obok mnie na łóżku. Zawsze lubił mówić na mnie Ti, uważał, że to słodkie, a wcale nie było. Kojarzyło mi się z jakimś gangsterem. Pasowało mi to.
- Nie słyszałam, przepraszam - odłożyłam rysunek na bok, aby nie widział.
- Co tam masz? - wyciągnął rękę i chwycił rysunek - znowu on? Mówiłem ci..
- Tato, nie - przerwałam mu - nie zmieniaj tematu, przejdź do rzeczy, bo domyślam się, że coś chciałeś.
- A tak, nie chciałabyś czegoś dla mnie zrobić?
- Konkretnie?
- Konkretnie?
- Poszłabyś do tej starej fabryki na C. Wellton'a, wiesz gdzie to jest, prawda?
- Mniej więcej tak.
- Więc, na zewnątrz przy wejściu będzie na ciebie czekał wysoki mężczyzna, powie ci co i jak, potem wejdziesz do środka. Jedyne co musisz zrobić to skłonić przeciwników do oddania walizki z diamentami. Masz broń, wiesz o co chodzi.
- Jasne, to tyle?
- Tak. Powodzenia - ścisnął moje ramie i wyszedł z pokoju.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne spodnie oraz bluzę. Ubrana wzięłam z sejfu pistolet i zeszłam na dół. Ubrałam kozaki na obcasie, wyszłam z domu chowając broń do tylnej kieszeni. Założyłam kaptur i ruszyłam w podane miejsce. Błądząc uliczkami w końcu trafiłam na dobrą ulicę i przeszłam przez bramę fabryki podchodząc do wejścia, zauważyłam mężczyznę o którym mówił mój ojciec. Wytłumaczył mi ilu przeciwników jest w środku i wpuścił mnie. Przyległam do ściany powoli poruszając się wzdłuż niej. Lekko wychyliłam głowę zza rogu po kolei analizując miejsce, w którym stali bandyci. Przeszłam powoli w ich stronę obracając pistolet w dłoni. Moje włosy zakrywały mi twarz. Naładowałam broń i pokazałam palcem wskazującym na walizkę, którą trzymał jeden z nich. Ten, zamiast podać mi ją, przesunął ją po ziemi w stronę ciemnoskórego chłopaka. Wyciągnęłam pistolet przed siebie w jego stronę, a on chwycił ją i uniósł nad głowę, w tej chwili usłyszałam strzał, ale to nie byłam ja. Podbiegłam do chłopaka i wykonałam obrót o 180 stopni, a walizka wypadła mu z rąk. Chwyciłam ją i udałam się do wyjścia po drodze robiąc tak zwany strzał w niebo. Wyszłam z fabryki, a deszcz nadal padał. Przeszłam przez bramę zakładając z powrotem kaptur, rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam dziewczynę idącą w moją stronę. Poznałam jej ruchy. Caitlin pomyślałam.
Jak na zawołanie zjawił się przede mną czarny samochód, drzwi się otworzyły i ujrzałam mojego tatę. Wyciągnął rękę w moją stronę, podałam mu walizkę i weszłam do samochodu. Pokazałam Caitlin środkowy palec, na co ta zmrużyła oczy. Pojazd ruszył więc zamknęłam okno.
*dziesięć minut później*
Weszłam do domu i zdjęłam buty oraz bluzę. Przeszłam do kuchni i nalałam sobie soku stając przed oknem, upiłam łyk. Usłyszałam zamykanie drzwi i wyszłam zza rogu chcąc porozmawiać z ojcem.
- Tato.. - przerwałam orientując się, że to nie mój ojciec, ale facet w kominiarce. Zanim zdążyłam krzyknąć, przyłożył mi dłoń do ust, a do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Zaczęłam się szarpać, ale to nic nie dało. Mężczyzna wyciągnął mnie z domu i wsadził do samochodu na miejsce pasażera. Chciałam uciec, ale zanim zdążyłam otworzyć drzwi, wsiadł i zakluczył samochód.
- Jeśli będziesz grzeczna i nie będziesz krzyczeć, ani uciekać to otworzę, ale jeśli tak nie zrobisz to będę musiał cię ukarać. Zrozumiałaś? - wskazał na mnie palcem.
- T-tak - wyjąkałam zsuwając się na dół z siedzenia. Siedziałam cicho, więc otworzył drzwi. Przygryzłam wargę i zajrzałam przez szybę. Było ciemno. Samochód ruszył, a ja czułam się źle, jakbym miała przeczucie, że coś jeszcze się stanie. Kilka minut później wciąż patrząc przez szybę usłyszałam, że mężczyzna coś wyjmuje. Spojrzałam w jego stronę czego od razu pożałowałam, bo ujrzałam przed sobą pistolet. Uciekaj mówiłam sobie w duchu. Natychmiast otworzyłam drzwi i przez nie wyskoczyłam. Jęknęłam z bólu dziwiąc się, że samochód jedzie dalej. Odwróciłam się. Byłam przed jakimś klubem. Wstałam i przeszłam na inną uliczkę przy okazji się rozglądając. W cieniu zobaczyłam, że ktoś za mną idzie. Stanęłam i odwróciłam się.
- Caitlin - syknęłam. Skąd ona wie, że ja tu jestem?
- Mi również miło cię widzieć - prychnęła krzyżując ręce na piersi.
- Czego chcesz?
- Ja? Oh, ja już to dostałam. - poprawiła włosy z swoim uśmieszkiem i odwróciła głowę do tyłu. Dopiero teraz zobaczyłam, że przed klubem znajduje się radiowóz. Te światła można wszędzie zobaczyć.
- Ja? Oh, ja już to dostałam. - poprawiła włosy z swoim uśmieszkiem i odwróciła głowę do tyłu. Dopiero teraz zobaczyłam, że przed klubem znajduje się radiowóz. Te światła można wszędzie zobaczyć.
- O co ci chodzi..? - zapytałam zdezorientowana.
- A kiedy ostatnio twój kochaś się do ciebie odzywał? Dzień temu? Może dwa? Nie sądzisz, że lepiej byłoby sprawdzić co z nim? - uniosła brwi.
- Nie.. Ty suko! - popchnęłam ją biegnąc w stronę klubu. Wiedziałam, że coś się stanie. Policjant nie pozwolił mi wejść do środka, przyjechała karetka. Osunęłam się po ścianie. Zaczęłam płakać. Głośno. Zadawałam sobie tylko pytanie Dlaczego?